Dorn przeżył masakrę

2009-07-23 7:00

Prawdziwe chwile grozy przeżył były marszałek Sejmu Ludwik Dorn (55 l.). Prowadzone przez niego auto nagle wypadło z drogi, przewróciło się i z całym impetem uderzyło dachem w pobocze. Tylko dzięki dużemu szczęściu były minister spraw wewnętrznych wyszedł z wypadku bez szwanku. Jego zmasakrowany samochód nie nadawał się jednak do użytku. Po wrak opla astry musiała przyjechać laweta.

Do wypadku doszło we wtorek tuż po godzinie 14, gdy Ludwik Dorn jechał z Warszawy w kierunku Szczytna. Mijając wieś Wydmusy (woj. mazowieckie), polityk nagle stracił panowanie nad kierownicą, zjechał na pobocze i dachował. -Na szczęście dla kierującego, jak i innych uczestników ruchu drogowego nikt nie ucierpiał. Jednak auto, którym jechał pan Dorn, zostało dość poważnie uszkodzone. Poseł we własnym zakresie wezwał lawetę oraz załatwił sobie dalszy transport - opowiada nam Dariusz Wesołowski z ostrołęckiej policji. Dorn tuż po zdarzeniu przyznał się do nieuwagi. - Zagapiłem się i złapałem pobocze - tłumaczył policji, która po przebadaniu go alkomatem oceniła, że był trzeźwy. - Droga w tym miejscu nie jest w najlepszym stanie, są koleiny i trzeba uważać - tłumaczy Wesołowski. Wiadomo jednak, że poseł nie przekroczył dozwolonej prędkości.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają